Wysokogórska trasa granią północną Brenty
Obszar górski:
Grupa:
Lokalizacja:
Miejscowość:
Parking:
Max wysokość:
Trudność:
Atrakcyjność (1-3):
Początkujący:
Mapa Tabacco nr:
Data naszego przejścia:
Wycieczka Sentiero Costanzi Pokaż mapkę szlaków Brenty to ciekawe, ale całkiem poważne przedsięwzięcie, choć na pierwszy rzut oka może się wydawać, że trasa nie przysporzy większych problemów. Przede wszystkim, cały szlak łącznie z dojściem do jego początku i zejściem jest na tyle długi, że zasadniczo należy przeznaczyć na niego 2 dni. Jeśli (tak jak my) ma się w planie pętelkę ze startem przy Rif. Graffer i powrotem do niego Sentiero delle Palete, całość i tak będzie bardzo kondycyjna, a jeśli startuje się z dolin i do nich powraca, być może przyjdzie dorzucić do stawki jeszcze kolejny dzień. Niemniej, polecamy taki wariant, zwłaszcza, że rozłożenie trasy na parę dni umożliwiają dwa bivacco: Biv. Bonvecchio, usytuowany mniej więcej w połowie trasy, tuż pod granią i nieopodal wierzchołka Cima Sassara oraz Biv. Costanzi, położony na hali w pobliżu przeł. Passo di Pra Castron, do którego dociera się już po ukończeniu ferraty.
Ponadto, mimo iż w większości trudności techniczne nie przekraczają tu stopnia A/B, trasa jest wymagająca psychicznie, gdyż napotyka się tu odcinki zupełnie nieubezpieczone, za to przepaściste, kruche i po prostu niebezpieczne. Dodatkowo, Costanzi na całej swej długości ma bardzo wysokogórski charakter, gdyż jej zasadnicza, główna część prowadzi na dużej wysokości, granią lub w jej pobliżu, skąd możliwości wycofu praktycznie nie ma. Ostatnie miejsce, z którego można to zrobić znajduje się bowiem na przeł. Passo di Val Gelada (szlak nr 380) czyli dość blisko początku odcinka ferratowego, gdy ma się przed sobą jeszcze kawał trudnej drogi. W związku powyższym, wybierając się na tę ferratę wyjątkowo trafnie należy ocenić pogodę i własne możliwości.
Sentiero Costanzi zaczyna się przy Rif. Graffer i pośredniej stacji kolejki linowej z Madonny di Campiglio, którą najprościej tutaj dotrzeć. Najpierw szlak wprowadza na przełączkę w ramieniu odchodzącym ze szczytu Pietra Grande, gdzie spotyka kończącą się tam ferratę Vidi. Następnie trawersuje masyw ścieżką biegnącą aż do przeł. Bocchette dei Tre Sassi, od której zaczynają się trudności. Zwracamy tu uwagę, że po osiągnięciu kotła stanowiącego najwyższą część doliny Val Gelada di Campiglio, warto nie podążać za znakami sprowadzającymi na jego dno, tylko nie tracąc wysokości, trawersować dalej wyraźną ścieżką po jego prawej (orograficznie lewej) stronie.
Generalnie, na całej trasie teren trudniejszy (ferratowy) przeplata się z łatwiejszym, z tym, że o ile do bivacco Bonvecchio nie ma poważniejszych problemów z ubezpieczeniami, to dalej zaczyna się „zabawa” – szlak biegnie podciętymi, powietrznymi, wąziutkimi i kruchymi lub trawiastymi półeczkami, a lin często brak. Kulminacyjnym i najgorszym momentem jest nieubezpieczone, strome i „lufiaste” zejście na jedną z przełączek, na którym każdy chwyt trzeba odkładać po użyciu na swoje miejsce (np. wtykać z powrotem w mokrą glebę ). Jest ono techniczne łatwe, ale przepaścistość i kruszyzna powodują znaczne podwyższenie poziomu adrenaliny... Potem jest lepiej, ale nadal zdarzają się momenty, gdzie lina jest urwana (bo np. odpadł głaz do którego była przykotwiona) czy też dwa razy cieńsza niż normalnie. Widać, że mało kto o nią dba, choć z drugiej strony, część lin wygląda na nowiutkie (są nawet obleczone w gumowe „koszulki”). Ścieżka prowadzi też czasem po podciętych przepaściami trawnikach i gdy zielsko jest mokre, robi się bardzo nieprzyjemnie. Trudności Costanzi kończą się niedaleko przeł. Passo di Pra Castron, u podnóży niesamowitego, rudego szczytu Sasso Rosso, skąd, jeśli wraca się do Rif. Graffer, czeka jeszcze długa droga powrotna szlakiem Sentiero delle Palete.
Jak widać z powyższego opisu, wszystko ma swoją cenę, a trudy wędrówki Costanzi wynagradza możliwość przebywania w dzikich i odludnych zakątkach gór. Na naszym przejściu nie spotkaliśmy bowiem żywej duszy, a zarówno mała wyrazistość tutejszych ścieżek, jak i ilość wpisów do bivaccowej książki świadczą o tym, że rejon ten odwiedzają naprawdę nieliczni koneserzy wysokogórskich wrażeń i (fantastycznych!) widoków. W porównaniu do zatłoczonej i poubezpieczanej do bólu centralnej części Brenty, trasa ta jest jak z innej bajki.