Dolomiti di Brenta
(niem. Brentaner Dolomiten)
Brenta jest masywem nieco oddalonym (na południowy-zachód) od Dolomitów właściwych i jeśli w ogóle do nich zaliczanym, to nie geograficznie, a jedynie ze względu na podobną geologię. I faktycznie – biorąc pod uwagę budowę i wygląd tych gór nie można mieć żadnych wątpliwości, że nadal mamy do czynienia z Dolomitami – odnajdujemy tu bowiem pełen zestaw charakterystycznych dla nich widoków, form, kształtów i wszelkich innych cech krajobrazu. Jakkolwiek, jest kilka istotnych dla turysty kwestii stanowiących o odmienności Brenty, które to kwestie trzeba wziąć pod uwagę planując wycieczki w tym masywie.
Grupy obszaru Dolomiti di Brenta
- Brenta (niem. Brentagruppe)
Bardzo różnorodna i rozległa grupa zaliczana do Dolomitów, chociaż jest od nich oddalona o ok. 80 km. Ten przepiękny obszar, chroniony Regionalnym Parkiem Krajobrazowym (Parco Naturale Adamello – Brenta), obfituje w potężne, trudnodostępne baszty skalne. W grupie znajduje się sporo niezwykle widokowych ferrat o trudnościach ok. B – C, z których najbardziej znana i godna polecenia jest trasa Via delle Bocchette słynąca z tego, że uważa się ją za najpiękniejszą ferratę Dolomitów. - Paganella
Na skraju tej grupy, w pobliżu miejscowości Sarche znajduje się ferrata Rino Pisetta – uważana za jedną z najtrudniejszych technicznie „żelaznych perci” gór Italii.
Cechy pasma górskiego Brenta
Brenta stanowi regularny, ok. 40 km łańcuch górski odróżniający tą grupę od typowo wyspowego charakteru wielu innych masywów Dolomitów. Jej niesamowite piękno oraz przyprawiająca o zawrót głowy różnorodność przyrody w całości chronione są pod postacią parku krajobrazowego Parco Naturale Adamello – Brenta.
Część pasma na północ od przełęczy Passo del Grostè (2442 m) ma nieco odmienny charakter niż reszta Brenty – obszar ten jest odludny, rzadko odwiedzany, ze słabym zagospodarowaniem turystycznym oraz z widokowymi lecz mało obleganymi szlakami. Znajdują się tam góry o ścianach bardziej pochyłych i łagodnych, często pokrytych rumowiskami oraz trawnikami, u stóp których zalegają ogromne piarżyska, a niżej rozległe łąki i lasy. To ostatnie sprawia, że ta część łańcucha jest stosunkowo zielona i w jakiś sposób przyjazna.
Po drugiej, południowej stronie przełęczy Grostè zaczyna się świat gór, w których dominują potężne baszty, kilkusetmetrowe urwiska, lodowce i śniegi. Ta część pasma jest najciekawsza, ale też i najbardziej popularna – tu na szlakach często można spotkać innych turystów, przy wielu schroniskach w ciągu dnia panuje gwar, a na ferratach mogą tworzyć się zatory, jak na „Orlej Perci” w Tatrach. Nie da się ukryć – niezwykłe piękno tej część Brenty, dobre zagospodarowanie turystyczne oraz słynna ferrata Via delle Bocchette są magnesem dla wielu osób. I wcale im się nie dziwimy – tutaj naprawdę warto przyjechać .
Łańcuchowy charakter Brenty, zakaz biwakowania oraz mnogość wysoko położonych schronisk sprawiają, że najsensowniej i najwygodniej jest tu wędrować metodą „od schroniska do schroniska”. Daje to sporą oszczędność czasu i sił, a skoro zarówno układ, jak i zagospodarowanie tych gór nie wymuszają rychłego powrotu w doliny, z pewnością warto to wykorzystać. Wybór jest duży, więc nie powinno być problemu ze znalezieniem dachu nad głową. Niemniej dla „świętego spokoju” warto wcześniej zadzwonić (np. rankiem tego samego dnia) i zarezerwować sobie miejsce w upatrzonym miejscu noclegowym.
Charakterystyczne dla Brenty jest to, że raczej nie powinno tu być problemu z zaopatrzeniem się w wodę na czas wysokogórskich wycieczek. Wiele schronisk, jak też duża ilość zalegającego całorocznie i wytapianego latem śniegu sprawia, że stosunkowo często napotyka się tu większe bądź mniejsze strumyki. Wprawdzie nie powinno się spożywać wody pochodzącej bezpośrednio ze śniegu ze względu na brak w niej minerałów lecz picie jej przez parę dni nie powinno nikomu zaszkodzić (my wielokrotnie to sprawdziliśmy ).
Klimat
Brenta leży stosunkowo blisko morza i jego wpływ na pogodę faktycznie się odczuwa – jest tu ciepło i dość wilgotno, a zachmurzenie to zjawisko właściwie permanentne. Choćby nie wiem jak ładny wstał dzień i jak dobra pogoda była przepowiadana, można być pewnym, że najdalej około południa wszystko utonie w chmurach i nie będzie mowy o żadnych szerszych widokach. Chmury nacierają bowiem z dolin nierzadko już od godz. 7.30 i szybko podnosząc się, otulają szczelnie granie ku rozpaczy tych, którzy za późno wstali. A ponieważ Brenta oferuje wyjątkowo atrakcyjne krajobrazy, wniosek jest oczywisty – aby móc się nimi cieszyć, należy wstawać bardzo, ale to bardzo wcześnie. Dla nas czasem oznaczało to nawet pobudkę o 4.00, ale zapewniamy, że warto!
Oczywiście, zdarzają się odstępstwa od reguły i chmury kumulują się wolniej, jednak w przeciwieństwie do Dolomitów właściwych, raczej nie przeżyjemy tu całego dnia bez ich towarzystwa – przy czym cały czas mamy tu na myśli chmury o charakterze mgieł, a nie wysokich obłoków . Co ciekawe, często późniejszym popołudniem czy wieczorem rozwiewają się one w wielu miejscach lub zupełnie zanikają, dając szybkim „zawodnikom” szansę na przechodzenie widokowych tras w ramach „drugiej tury”, a pozostałym – na podziwianie widoków z dołu.
Zjawisko dużej i szybkiej akumulacji chmur pociąga za sobą zwiększone ryzyko występowania popołudniowych czy wieczornych burz i opadów, ale w górach jest to normalne i o ile trendy pogodowe się nie zmieniają, to następnego dnia można być raczej pewnym pięknej pogody i dobrej widoczności – oczywiście do momentu uformowania się nowych chmur, co, jak już wspomnieliśmy, następuje bardzo wcześnie .
Charakter ferrat
Brenta jest masywem oferującym piękne, a zarazem nietrudne ferraty raczej o charakterze „wędrówkowym„ – takie dla przeciętnie doświadczonego turysty. Nie znajdziemy tu bowiem tras siłowych czy technicznych – żadnej z nich nie wycenilibyśmy na więcej niż C. Ferraty te, z perłą tego obszaru górskiego – Via delle Bocchette na czele, mają zresztą w większości podobny charakter – składają się głównie z długich, łatwych do przejścia półek trawersujących szczyty i granie, nierzadko przeplatanych terenem wręcz marszowym oraz stromszych, trudniejszych fragmentów w postaci uskoków i progów przecinających owe półki.
Co więcej, wszędzie tam, gdzie mogłoby być faktycznie trudniej, zamontowano masę sztucznych ułatwień, głównie w postaci niezliczonej ilości drabin, ale też skobli, klamer itp. żelastwa, co może zaskoczyć lub wręcz zniesmaczyć turystę mającego za sobą przejścia podobnie wycenianych ferrat w Dolomitach właściwych.
Oczywiście, działa to też w przeciwną stronę – ktoś, kto był w Dolomitach Brenty, a jedzie pierwszy raz w Dolomity właściwe, musi mieć świadomość często znacznie skromniejszego wyposażenia tamtejszych ferrat w sztuczne ułatwienia. W tej kwestii trzeba niestety pogodzić się z tym, że Włosi postanowili maksymalnie uprzystępnić ten obszar górski (nawiasem mówiąc, z dobrymi efektami – tylu dzieciaków, często zaledwie kilkuletnich, wędrujących ferratami, nie widzieliśmy nigdzie indziej) i nie oczekiwać wielkich wrażeń sportowych, a nastawić się raczej na kontemplację widoków i często ogromnej (drabiny na uskokach!) ekspozycji.
Należy też zwrócić uwagę na to, że w Brencie nazwy „sentiero” oraz „via ferrata” stosowane są równoważnie. I tak, podczas gdy w Dolomitach właściwych „sentiero” to zwykle łatwe ścieżki, na których nieliczne fragmenty są na tyle trudne, że je ubezpieczono, tak w Brencie często nazywane są w ten sposób również regularne, trudne ferraty.
Śnieg i lodowce
W Brencie nawet w pełni gorącego lata często leży sporo śniegu, choć jego ilość mocno się waha, zależnie od tego, jak śnieżna była zima. Chodzi tu zarówno o niewielkie płaty zalegające w ścianach, jak i o regularne zaśnieżenie całych nieraz dolinek, kotłów czy żlebów. Część z tych śniegów ma charakter lodowcowy – wtedy na mapach oznaczane są jako „vedretta” (tłum. „lodowiec”). Wprawdzie bardzo daleko im do dużych lodowców znanych z wysokich Alp, ale tu też aby bezpiecznie wędrować, trzeba uważać na szczeliny oraz trzymać się (najczęściej dobrze wydeptanej) ścieżki.
W związku z powyższym, aby uniknąć sytuacji, w której niespodziewane pojawienie się na trasie śniegu czy lodu pokrzyżuje plany zmuszając do wycofu lub co gorsza niepotrzebnego ryzykowania, należy zabierać ze sobą raki i czekan oraz znać zasady posługiwania się nimi. Z doświadczenia wiemy, że startując z upalnej doliny czasem trudno wyobrazić sobie, że gdzieś wysoko będą potrzebne raki i czekan, a wtedy łatwo ulec pokusie odciążenia się i pozostawienia ich w samochodzie. Z całą mocą jednak stwierdzamy, że o ile w przypadku Dolomitów właściwych, w normalnych letnich warunkach, sprzęt taki nie będzie szczególnie przydatny, tak w przypadku Brenty na pewno nie pożałuje się jego zabrania – nosi go zresztą większość turystów przemierzających tamtejsze szlaki.
Wszelkie śniegi czy lodowce najwygodniej, najbezpieczniej i najszybciej przechodzi się wczesnym rankiem, gdy są jeszcze zmrożone i twarde. Później, wraz ze wzrostem temperatury i nasłonecznienia robią się grząskie, mokre i cukrowate. Czasami takie warunki, szczególnie na mało stromych, rozległych polach śnieżnych, umożliwiają bezpieczne przejście również bez raków, choć w miejscach eksponowanych tego nie polecamy.
Z operacją słoneczną wiąże się także zagrożenie spadającymi kamieniami, które wytapiane ze śniegu lecą w dół, a ich tory niejednokrotnie przecinają uczęszczane szlaki. Trzeba być zatem zawsze świadomym tego czy ponad nami nie znajduje się przypadkiem nasłonecznione śnieżne pole, a na lodowcach szybko pokonywać lub omijać szerokim łukiem miejsca, gdzie leży podejrzanie dużo „świeżo” spadłych kamieni. Przykładowo, szczególnie niebezpiecznym lodowcem, który często przemierzają turyści jest Vedretta di Tuckett (na trasie między schroniskiem Rif. Tucket, a przełęczą Bocca del Tuckett). Bywa tam, że spod szczytu Cima Brenta urywają się odłamki skał, które potrafią przelecieć naprawdę długą drogę zanim z hukiem uderzą w ścieżkę lub w jej pobliże.
Co do szczelin, to w Brencie lodowce zazwyczaj wyglądają po prostu jak duże pola śnieżno-lodowe i nie niosą ryzyka związanego z wpadnięciem do nich – prawie ich nie posiadają, a jeśli już, to szczeliny są niewielkich rozmiarów i zwykle dobrze je widać. Niemniej, warto trzymać się wydeptanych śladów i mieć oczy szeroko otwarte, szczególnie w pobliżu krawędzi lodowców oraz wszelkich wystających z nich skał, gdyż w takich miejscach pokrywa często bywa od spodu wytopiona i łatwo może się zarwać. Sporo problemów może w związku z tym przysporzyć przekraczanie szczelin brzeżnych powstających na styku śniegu i skały. Tworzą się one właśnie w wyniku stopniowego podtapiania się śniegu na skutek kontaktu z cieplejszą skałą i mogą przybierać całkiem spore rozmiary. Zazwyczaj szlaki i ferraty poprowadzone są tak, aby nie było z tym kłopotów i omijają miejsca powstawania największych szczelin, a tam gdzie idą wprost przez nie, są one po prostu niewielkie i bezproblemowe, a teren skalny niebyt stromy. Niestety bywa też jednak inaczej, o czym parokrotnie przekonaliśmy się na własnej skórze. Dla mało wprawnych, nieobytych ze sprzętem i tego typu sytuacjami turystów, przekroczenie takiej szczeliny może być wtedy nie lada wyzwaniem, szczególnie jeśli wymaga wypięcia się z ubezpieczeń. Dlatego warto mieć ze sobą dodatkowe taśmy (z czego jedną sporo dłuższą, o średnicy ok. 2 metrów), by w razie potrzeby móc się dodatkowo przyasekurować.
Ferraty w centralnej części grupy Brenta
W środkowej części grupy poprowadzono najpiękniejszą trasę Brenty – sławny na całym świecie wysokogórski szlak „Via delle Bocchette”. Najczęściej właśnie dla tej długiej i wspaniałej ferraty tak naprawdę przyjeżdża się w Dolomity Brenty. Gdzieś przeczytaliśmy, że jest to „kwintesencja ferraty” i sporo w tym prawdy – trasę dość logicznie poprowadzono półkami przecinającymi w poprzek całą centralną część masywu i choć trudności nie są tu zbyt wielkie, to przejście może dostarczyć wielu emocji.
Po pierwsze, półki owe bywają bardzo eksponowane, podobnie jak zejścia przedzielającymi je uskokami i progami, wyposażonymi w dużą ilość pionowych drabin. Po drugie – fantastyczne widoki. Bocchette oferuje faktycznie niesamowite wrażenia, gdyż krajobraz, nawet jak na „standardy dolomitowe” jest tu wyjątkowej urody i mimo, że mamy już za sobą wiele innych, atrakcyjnych ferrat Dolomitów, to przejście Bocchette uznajemy za jedno z najpiękniejszych doświadczeń, jakie dały nam te góry. Oczywiście, w tej opinii nie jesteśmy odosobnieni, wiec na samotność na szlaku nie ma co liczyć. Wybiera się tu sporo ludzi, nie zawsze dobrze przygotowanych do pokonywania ferrat, ale generalnie, nie zaburza to zbytnio odbioru piękna tej trasy, a i tłumy nie są znowu tak wielkie (na pewno nie dorównują tym w najpopularniejszych masywach Dolomitów właściwych).
Z uwagi na długość całości oraz fakt, że widoczność często jest tu dobra tylko przez parę porannych godzin, zwykle wycieczkę Bocchette rozkłada się na 2-3 dni. Zaznaczamy, że naprawdę warto wyczekać na piękną pogodę, bo bez widoków, które w niemal 100% stanowią o atrakcyjności tej ferraty, przejście może okazać się zwyczajnie nudne. My zaliczyliśmy ją dzieląc szlak na 3 standardowo wyodrębniane, opisane niżej odcinki.