Via ferrata Laurenzi

Ferrata na eksponowanej grani Molignon

Obszar górski:

Grupa:

Lokalizacja:

Miejscowość:

Parking:

Max wysokość:

Trudność:

Atrakcyjność (1-3):

Początkujący:

Mapa Tabacco nr:

Data naszego przejścia:

Wspaniała, wysokogórska trasa, dla nas numer 1 w grupie Catinaccio. Polecić ją możemy jednak tylko bardziej doświadczonym „ferratowcom”, bo nie jest ani łatwa, ani bezpieczna i, jak słusznie zauważa D. Tkaczyk, wymaga sporej górskiej samodzielności i obycia. Musimy jednak sprzeciwić się temu autorowi w kwestii najdogodniejszego kierunku przejścia, gdyż naszym zdaniem, znacznie lepiej jest podążać tą ferratą z pd-wsch. na pn-zach. czyli startować z doliny Valon d’Antermoia. Sugestie przewodnikowe uważamy za nietrafne, gdyż po pierwsze, wejście na środkowy wierzchołek Molignon (od którejkolwiek zresztą strony) trudno nazwać „mozolnym”, a po drugie, gdyby się do nich stosować, to wszystkie najtrudniejsze technicznie miejsca występowałyby w zejściu. A że trudności nie są małe, to pogląd D. Tkaczyka w tej kwestii uważamy za niewłaściwy i pozbawiony logiki. Jedynym argumentem, który można by tu podnieść, jest jeden niebezpieczny, nieubezpieczony odcinek, który w naszym wariancie przechodzi się w dół, lecz zasadniczo nie wpływa to na naszą opinię.

Wycieczka na Laurenzi to bardzo kondycyjne przedsięwzięcie, bo jej punkty krańcowe znajdują się wysoko, w miejscach, z których w doliny pozostaje jeszcze kawał drogi. Jakkolwiek, dzięki temu trasa jest mało uczęszczana i bardzo dzika, co pozwala na spokojne rozkoszowanie się prawdziwie górską atmosferą. Ponieważ trudno tu o jakąś sensowną, jednodniową pętelkę, a możliwości dojścia z dolin i zejścia jest wiele, najlepiej jest połączyć Laurenzi z przejściem innych szlaków i skorzystać z noclegu w którymś z licznych tu schronisk. My startowaliśmy z Rif. Antermoia.

Ferrata biegnie postrzępioną, powietrzną granią Molignon i nie ma na niej miejsc, z których można by się wycofać lub bezpiecznie przeczekać np. burzę, zatem wybierać się tu należy tylko przy pewnej pogodzie oraz, z uwagi na nieubezpieczone fragmenty, w suchych warunkach. Już samo dojście pod skały może dać w kość, bo szlak jest bardzo słabo oznaczony oraz niewygodny – jakiejś wyraźnej i konkretnej ścieżki praktycznie brak. Generalnie jednak początek trasy znajduje się przy wielkim głazie (z malunkiem szlaku; raczej trudno go nie zauważyć   ), na samym dnie dzikiej i odludnej doliny Valon d’Antermoia. Mimo iż na drogowskazie nie ma oznaczeń dotyczących Laurenzi nie należy się tym zrażać, tylko podążać stąd w górę, kierując się do podnóży ścian ledwo widoczną percią wśród piarżysk, wypatrując na kamieniach niewyraźnych oznaczeń. Szczególnie uważać należy u samych stóp skał, gdzie ujście znajdują dwa wielkie żleby i gdzie łatwo się pogubić. Właściwa trasa biegnie lewym (orograficznie prawym) z nich, czego niestety nie zdradza w swym przewodniku D. Tkaczyk, figlarnie zwracając tylko uwagę, że należy wybrać właściwy   .

Najtrudniejsze technicznie miejsce na ferracie (trudności według nas nieco przekraczają tam stopień C) znajduje się na samym początku. Po osiągnięciu grani otwiera się fantastyczna panorama, a ilość widocznych stamtąd masywów przyprawia o zawrót głowy. Jednocześnie robi się łatwiej, choć bywa, że brakuje ubezpieczeń. Szczególnie odczuwa się to w miejscu, gdzie należy zejść wąską granią kilkanaście metrów w totalnej ekspozycji po obu stronach i bez żadnego zabezpieczenia. Technicznie nie jest trudno, a skała na szczęście w miarą pewna, lecz z braku asekuracji poziom adrenaliny podnosi się znacznie – jest to najgorszy moment na całej trasie. Potem napotyka się jeszcze parę miejsc z mocnym C, nie zawsze dobrze ubezpieczonych, np. w okolicy przełączki z książką wpisów, gdzie można mieć zresztą wątpliwości co do dalszego przebiegu szlaku – tu należy wspiąć się w górę przez niewielką przewieszkę asekurując się z gęsto powbijanych skobli (wskazane długie końcówki lonży). Poza tym trudności są B i stopniowo jest coraz łatwiej. Wiele do życzenia pozostawia natomiast stan ubezpieczeń – w jednym miejscu lina była naderwana, gdzieniegdzie bardzo cienka, a na wspomnianym już eksponowanym odcinku wąskiej grani ubezpieczeń nie zamontowano w ogóle. Mimo tych niedogodności, ferratę Laurenzi gorąco polecamy. Doświadczeni górołazi z pewnością docenią wspinaczkowe emocje oraz panującą tu atmosferę górskiej przygody, stanowiącą miłe wytchnienie od typowych dla masywu Catinaccio, tłocznych i „skomercjalizowanych” szlaków.

  1. Tu jesteś:
  2. Opisy ferrat
  3. Dolomiti di Fassa
  4. Via ferrata Laurenzi